Hasbara w polskim internecie. Definicja, metody, organizacja (wikipedia).Ponieważ w polskiej wersji wikipedii brak hasła
hasbara, pora zapełnić tą lukę informacyjną. Zawartość anglojęzycznej wikipedii niestety rozczarowuje. Z tego powodu, aby pełniej przybliżyć polskiemu czytelnikowi zjawisko, definicja zostanie uzupełniona kilkoma występującymi w polskim internecie artykułami – oraz uwagami autora.
Polska przestrzeń informacyjna od dawna jest atakowana przez najróżniejsze odmiany propagatorów interesów Izraela i diaspory żydowskiej. Przejawami aktywności propagandowej są takie sprawy jak medialna otoczka zbrodni w Jedwabnem, rozmaite akcje promujące multikulturalizm, w szczególności – co oczywiste – kulturę żydowską. Te zjawiska nie narastają skokowo, ale Polska w roku 2012 różni się uderzająco pod tym względem od Polski z 1992 r. Niektóre akcje antypolskie przybierają bardzo szokujące formy, jak np. to, co robiła Y. Batrana we współpracy z “Krytyką polityczną”. Nie jesteśmy w stanie ustalić, jaka część obserwowanej aktywności medialnej środowisk żydowskich jest zarządzana z zewnątrz, a jaka jest zwykłą, spontaniczną działalnością, która by istniała bez ośrodków koordynujących różne akcje. Wiele z tych akcji nie wyczerpuje definicji hasbary, bo też w Polsce działania środowisk żydowskich mogą mieć cele inne niż w pozostałych krajach świata, choćby ze względu na kwestię restytucji mienia żydowskiego.
Hasbara w polskim internecie ma wiele twarzy. W swojej karierze zetknąłem się z kilkoma typami “hasbarytów”:
1. Miły “wyjaśniacz”, wie, że jest bardzo mądry i ma olbrzymią wiedzę, więc chętnie oświeci tego głuptaska, który błądzi – przykład takiego działania można zobaczyć tu. Dowiemy się np. że całą ziemię od Arabów żydowscy osadnicy kupili, zaś odkupione uczciwie pustynie zamienili w kwitnący raj (jak było naprawdę można przeczytać – niestety nie w polskiej wikipedii).
2. Bardzo agresywny “obwiniacz” – ma pewną wyrywkową wiedzę historyczną, agresywnym wypominaniem przewin Polaków w czasie okupacji dokonuje dwóch rzeczy – zamienia temat dyskusji z obrony Izraela na obronę Polaków i próbuje wywołać w Polakach poczucie winy (ten sam chwyt, co w przypadku Jedwabnego). Osoby pozbawione wiedzy historycznej, pozwalającej obronić się przed takimi zarzutami najprawdopodobniej ulegną opisanej argumentacji.
3. Rzecznik pojednania. Osoba tego typu stara się przedstawiać wybiórczo epizody w historii Polski, kiedy jakaś grupka Żydów działała w interesie narodu polskiego (ignorując zupełnie liczebność tej frakcji i działalność znacznie większych frakcji Żydów wcześniej bądź później). Przykład tutaj.
Oczywiście tak, jak wiele jest metod oddziaływania socjotechnicznego, jak wiele jest typów agentury, tak wiele jest możliwych typów agentów. Agentura hasbarska i mossadowska w polskim internecie nie zajmuje się wyłącznie kwestiami antysemicko – antyizraelskimi. Może zajmować się sianiem zamętu i uniemożliwianiem dyskusji na “drażliwe” tematy- poprzez zaśmiecanie wątku i próby zmiany tematu (przykład, więcej o metodach). Może się zajmować propagowaniem powszechnie znanych faktów o zabarwieniu patriotycznym i narodowym, po to tylko by się uwiarygodnić – i realizować swoją właściwą działalność, np. promowanie zabójczych dla narodu polskiego ideologii ekonomicznych. Może tworzyć portale, fora i platformy blogerskie – zarówno te niszowe, jak i te mocno popularyzowane w mediach. To, jak sytuacja ma się w rzeczywistości w przypadku danego miejsca w sieci – niestety każdy musi ocenić sam, opierając się na analizie efektów (i potencjalnych efektów) działań.
Pisząc o hasbarze i technikach stosowanych przez nią nie sposób zapomnieć o jednej, wyróżniającej ją właściwości. Hasbara, jako jedyna organizacja ogólnonarodowa zajmująca się propagandą posiada dedykowany komunikator internetowy: Megaphone desktop tool. Można powiedzieć – i cóż z tego, Polacy mają Gadu-Gadu i Tlen. Mogą zawsze wykorzystać dedykowany kanał IRC. Owszem. Ale Polacy nie mają komunikatora dedykowanego wyłącznie potrzebom walki propagandowej o dobre imię Polski. Polacy nie opracowują własnych strategii polemik, nie wypracowują gotowych szablonów argumentacji, odpowiedzi gotowych do wklejenia. Polacy nie interesują się w ogóle problemami “polskich obozów koncentracyjnych”, szczególnie – poza polskojęzycznym internetem (nie wymagajmy z resztą zbyt wiele), nie obchodzi ich, kto tak na prawdę odpowiada za zbrodnie w Jedwabnem i wielu innych miasteczkach kresów. Nie skrzykują się, kiedy są pomawiani tak jak tu. I jeszcze przez dziesięciolecia nie będą – o ile w ogóle kiedykolwiek będą. Na razie – na każdym forum żrą się między sobą. I to nie wyłącznie dlatego, że są narodem kłótliwym. Po prostu krążą między nimi
Erynie.
Reszta tekstu tutajhttp://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2010/10/25/hasbara/Jak wielu dziennikarzy, o “operacji Hasbara” usłyszałem pierwszy raz w czasie izraelskiej inwazji Libanu w 2006 roku. Izraelskie MSZ ogłaszało wtedy nabór do programu PR, który miałby wpływ na opinie o konflikcie na Bliskim Wschodzie, wyrażane w Internecie. W brytyjskim Guardianie Richard Silverstein pisze, że wraz z ofensywą izraelską w Gazie Hasbara nasila swoją działalność i wznawia rekrutację. Przedstawia nawet tekst e-maila, wysyłanego do potencjalnych kandydatów…
Drodzy przyjaciele,
Mamy przewagę militarną, ale przegrywamy walkę w międzynarodowych mediach. Musimy zyskać na czasie, by wojsko odniosło sukces. Możemy mu pomóc pozostając kilka minut więcej w Internecie. Ministerstwo Spraw Zagranicznych podejmuje wysiłki, by zrównoważyć media, ale wszyscy wiemy, że ta bitwa rozgrywa się na poziomie ilości. Im bardziej angażujemy się w komentarzach, blogach, odpowiedziach i sondażach, tym więcej zdobywamy opinii przychylnych naszej sprawie.
Izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poprosiło mnie o zorganizowanie sieci ochotników, którzy chcieliby uczestniczyć w tym wspólnym wysiłku. Jeśli się zgodzicie, będziecie codziennie dostawać odpowiednie informacje, programy komputerowe i listę celów.
Jeśli się zgodzicie, prosimy o odpowiedź na tę wiadomość.
Według Silversteina osoba, która na początku stycznia przystąpiła do Hasbary, dostała na początek argumentariusz na rzecz wyrobienia pozytywnej opinii o akcji w Gazie, a potem listę mediów. Hasbara jest nastawiona głównie na media europejskie. Zadaniem uczestników jest odpowiednie reagowanie na artykuły czy wypowiedzi dotyczące konfliktu.
Każdy z nich dostaje oprogramowanie o nazwie Megaphone, które wyświetla argumenty dostosowane do aktualnej chwili i wyznacza media, na które należy właśnie zwrócić większą uwagę. W tamtym momencie były to Times, Guardian, Sky News, BBC, Yahoo!News, Huffington Post i Dutch Telegraaf.
Uczestnicy, rekrutowani w Izraelu i krajach diaspory, mają pełną swobodę formy i treści oddziaływania, ale dla tych, którzy mają mniej czasu, przewidziano gotowce, które da się wkleić wszędzie jednym kliknięciem. Czasem to rozbudowane wypowiedzi, czasem pojedyncze, te same zdania w różnych wersjach, do wyboru w kilku językach.
7 zasad
Hasbara HandbookHasbara jest starsza niż wojna w Libanie. Pierwszy podręcznik Hasbary był przeznaczony dla Światowego Związku Studentów Żydowskich. Wydano go w 2002, jednak chodziło wówczas głównie o walkę z tzw. witrynami alternatywnymi, przeważnie lewicowymi, jeśli krytykowały politykę izraelską. Hasbara Handbook – Promoting Israel on Campus krótko, na 130 stronach, wyjaśnia pozytywne znaczenie propagandy i omawia jej “7 zasad”, trochę jakby niechlujną mieszaninę starych sposobów politycznej retoryki (erystyki) ze współczesnymi metodami sprzedaży proszków do prania i szczyptą “czarnego PR”. Wszyscy to znają.
Pierwsza to name calling - próba trwałego przypisania jakiejś osobie lub idei pozytywnego lub negatywnego symbolu czy atrybutu. Podręcznik radzi np. nazywać wszystkie palestyńskie partie polityczne “organizacjami terrorystycznymi”, a żydowskie kolonie na terytoriach okupowanych “społecznościami”, “wsiami” lub “osiedlami”. Name calling jest bardzo trudny do skontrowania – zapewniają autorzy i przypominają, że najważniejsze w nim jest powtarzanie dokładnie tych samych słów (np. przymiotników) w odniesieniu do konkretnych celów.
Druga, glittering generality (“lśniący ogólnik”), polega na trwałym łączeniu opisu działań rządu izraelskiego z pojęciami cenionymi przez audytorium (np. “wolność”, “cywilizacja”, “demokracja” itd.). Podręcznik przypomina też techniki zwalczania “błyszczącego ogólnika”, gdyby stosował go przeciwnik.
Transfer, trzecia zasada, to przypisanie prestiżu jakiegoś autorytetu bądź idei czemuś innemu (nam – jeśli jest pozytywny, przeciwnikom – jeśli negatywny).
Na czwartym miejscu jest testimonial (świadectwo szacunku), czyli wciąganie popularnych gwiazd czy osobistości do publicznego poparcia odpowiedniego stanowiska. Osoba, która nas popiera, wcale nie musi popierać Izraela we wszystkim. Jej słowa mogą służyć za testimonial, nawet jeśli są pozbawione aktualnego kontekstu. Podręcznik radzi, by nie zadowalać się Britney Spears, tylko szukać wśród środowisk inteligenckich. Większość sławnych osób bardziej kłopocze się własnym wizerunkiem niż tym, co mogą zrobić dla Palestyńczyków. Groźba zabrudzenia tego wizerunku może ich przekonać do porzucenia kontrowersyjnych opinii politycznych.
Piąta, plain folks, to prezentowanie odpowiednich poglądów jako ogólnie przyjętych, wychodzących prosto “z uczciwego ludu”. Podręcznik radzi jednak – z powodów etycznych – ostrożnie obchodzić się ze stosowaniem wypowiedzi populistycznych o charakterze rasistowskim (np. “Arabowie to…”).
Szósta to zwykły strach, metoda “jeśli mnie nie posłuchasz stanie się coś strasznego”. Strach jest łatwy do manipulowania w klimacie zagrożenia terroryzmem, może być z sukcesem stosowany do wzmocnienia odpowiedniego przekazu. Podręcznik podaje przykłady technik, które mogą rozbroić tę metodę, jeśli jest stosowana przez przeciwnika.
Ostatnia to bandwagon, tworzenie sztucznej większości. Zwolennicy Izraela mogą np. zamawiać sondaże opinii wśród grup przychylnych Izraelowi i wykorzystać je dla wzmocnienia poparcia. Według podręcznika krytykom Izraela udało się stworzyć wrażenie, że mają przewagę w Internecie – jako antidotum radzi stosować przede wszystkim plain folks.
Dla wielu Hasbara jest przykładem profesjonalnej, dobrze skoordynowanej akcji PR (według Guardiana w “operacji” bierze aktywny udział kilkadziesiąt tysięcy osób). Działa inspirująco i stosuje się do zwykłych kampanii politycznych. Dla innych to próba zniekształcenia czy sfałszowania debaty publicznej. W każdym razie Izraelczycy podkreślają, że w europejskim Internecie przegrywają, a to by znaczyło, że “operacja Hasbara” natrafia tu na pewne ograniczenia. Jedni to tłumaczą europejskim indywidualizmem, inni zakorzenionym antysemityzmem. Niewykluczone też, że popełniono jakiś błąd, o którym nie da się mówić przez megafon.
I to by było na razie na tyle…